piątek, 6 lutego 2015

Mentor i małolat, cz.1: Chcieć, znaczy móc

UWAGA! Pewne treści zawarte w tym opowiadaniu mogą zawierać SPOILERY wyprzedzające fabułę w anime. Jeżeli wolisz poczekać do 2 sezonu SnK, to czytasz na własną odpowiedzialność.

-  Kapralu Levi! Już czas.
-  Ok, idźcie przodem, dogonię was niebawem.
-  Tak jest!

  Od dłuższego czasu przyglądam się jemu. Z początku mnie wkurwiał niemiłosiernie, ale teraz to nawet jest miło jakim zaufaniem i szacunkiem mnie darzy. Czasem doprowadza do nieopisanej frustracji jak można być takim baranem bez mózgu, jednak chyba to powoli jest zastępowane bardziej trzeźwym kalkulowaniem. Zdecydowanie jest poprawa.

  W pewnym momencie przyłapałem się na tym, że lubię jego towarzystwo. Promienieje pewnością siebie, determinacją - mimo młodego wieku potrafi dojrzale zaakceptować swoją przyszłość. Zupełnie jak ja. Pewnie dlatego teraz odbieram go w lepszym świetle. Cóż... W tym szaleństwie ukryty jest pewnie jakiś głębszy sens.

-  Eren, już jestem. Możecie zaczynać.
-  Aj!! Ale jestem nakręcona!! Eren, jesteś niesamowity! Z tobą można wszystko! Tytan na wyciągnięcie ręki, do tej pory chyba śnię!!
-  Hej, głupia okularnico...Lepiej uważaj na niego... Erwin jakby się dowiedział, że spierdoliłaś na całej linii, to pewnie ten twój wygadany ryj wsadziłby w sam koniec twojej nadpobudliwej dupy...
-  Ha, ha!! Luzik, luzik, Levi!! Wsjo pod kontrolą.
-  Obyś się nie myliła...
-  Wstrzyknij sobie trochę uśmiechu, brachu. Nie do twarzy ci z tą ponurą minką.-
-  ...
-  Hange - san, jestem gotowy...
-  Dobra, Eren - jedziemy z planem tak jak wcześniej ustalaliśmy.
-  Oczywiście.
-  Eren... Dasz sobie radę. Bądź czujny i nie pozwól zawładnąć swoim żądzom.
-  Zrobię co w mojej mocy, kapralu Levi!

  Zaczyna się. Z okularnicą i resztą zespołu odchodzimy na bezpieczną odległość na wzniesieniu. W dole stoi tylko on. Zawsze kiedy widzę jego przemiany to przeszywa mnie niepokojący dreszcz po kręgosłupie. Zupełnie jakbym zapraszał wroga kładąc się na ziemię i pozwalać kopać do woli, aż nie zesram się pod siebie. Te ugryzienia, które musi sobie fundować są obrzydliwe. Aż mi trochę go żal ile musi ścierpieć, by móc próbować osiągnąć swój cel.

  Znowu dużo błysku i tego kurewskiego kurzu... Po przemianie ryk jaki z siebie wydaje się być czymś niespotykanym. Jakby manifestacją i kompilacją frustracji jako bytu ludzkiego. Po usłyszeniu czegoś tak przejmującego czuje się jakby łączyła nas niewidzialna nić porozumienia. Wiem jak się czujesz. Chcesz działać, walczyć, wyładować buchającą nienawiść. Ktoś kiedyś stwierdził, że jesteś zupełnie jak ja w wieku nastoletnim - może coś w tym jest.

  Celem dzisiejszego eksperymentu jest sprawdzenie jak bardzo umie zapanować nad sobą w formie tytana, czy potrafi nas dostatecznie zrozumieć i wykonywać nasze polecenia. Na chwilę obecną wiemy, że nie potrafi zbyt często się zmieniać, z każdą przemianą kurczy się jego ciało tytana.

  Tak jak mogłem się tego spodziewać, nic nie wyszło z tego dobrego. Jest jedynie skrajnie wyczerpany i wygląda jak kupa gówna z połowicznie rozpuszczoną twarzą do kości. Czterooka szuka w tym konkluzji jak to, że Eren nie ma zdolności utwardzania skóry, czy posługiwania się ludzkim głosem. Dla mnie jest to jedynie krok w tył przy odbijaniu terenów muru Maria.

  I mamy już wieczór. Pewnie zdążył do tego czasu zregenerować się i wyglądać jak człowiek. W sumie to nie wiem po co idę do niego, jakoś nie szczególnie czuję się tym przejęty. Otwieram drzwi do jego pokoju.

- Witaj, Eren. Jak się czujesz?

  Cisza. Nie przewidziałem, że będzie spać. W takim razie nie będę mu dupy zawracać. Z drugiej strony wygląda tak spokojnie jak śpi. Z niewiadomych powodów, zamykam na klucz pokój i idę w stronę łóżka. Może mój mózg zamienia się już w bezwładne gówno? Starość zaczyna pukać coraz głośniej w tylne drzwi? Kurwa, ale dzisiaj mam ciężkie rozkminy...

  Siadam na pościeli, patrzę jego odprężoną twarz. Wygląda znacznie lepiej. Teraz wydaje się być aksamitnie gładka i lśniąca, niczym perfekcyjny okaz zdrowia i urody. Urody? O czym ja myślę? Mimo wszystko to obiektywnie jest w nim coś z przystojniaka. Pewnie kiedyś jakiejś cipce skradnie cnotę, chyba że już to zrobił. Ma piętnaście lat, więc można się spodziewać wszystkiego po takich wyrośniętych bachorach. Taki młody i naiwny. Uroczy... Kurwa, co jest? Może dzisiaj powinienem urżnąć się do nieprzytomności i regulaminowo zwalić konia?

-  Kapralu... Levi... ah...
-  Hę? Co się stało, Eren? - Nie śpi, czy gada przez sen? Raczej to drugie, ma równomierny oddech.
-  Kapralu... chcę...
-  Co byś chciał?
-  Ciebie...
-  Mnie? Eren, udajesz, że śpisz i jaja sobie ze mnie robisz, co? Jeżeli tak, to z dupy ci...
-  Ja... Śpię... chcę ciebie... jesteś taki zajebisty... Kapralu...
-  Pod jakim względem?
-  Wszystko jest w tobie... fascy... nujące... twoje ciało... takie piękne... chcę cię...

  Czy ja dobrze usłyszałem? Ten jęczący szczeniak chce się ze mną ruchać?? Trochę zaskakujące...  I co ja mam z tobą zrobić, niedojebany Erenie?

-  Levi... chcę... proszę... ahh...

  Kurwa. Jak teraz patrzę niżej to mu stoi pała... wielka jak wieża... Ja pierdolę...

-  Chcesz tego?
-  Co...? ja...
-  Chcesz się trochę zabawić? Ze mną...?
-  Kapralu.... nie mogę... nie zasługuję... jesteś zbyt.... zajebisty... idealny...
-  Eren... - nie cierpię tego wychwalania mnie niczym bożka... Pierdolony smarkacz...
-  Chcę, ale nie mogę... jesteś ponad mną... Levi...

  Gówno prawda! Nie jestem ponad tobą, smarku. Wszyscy ludzie są sobie równi i zasługują na wzajemne poszanowanie swoich istnień. Jestem tylko zwykłym obywatelem w tym popierdolonym świecie. Decyzja podjęta. Bez żadnych wątpliwości. Pomogę ci zrozumieć, co to znaczy równość.

  Czuję się dosyć absurdalnie z tą sytuacją, żeby decydować się na taki krok. Cóż... Pokaż mi co tak kiepsko przede mną chowasz, Jeager. Oh... kurwa. Jaki nabrzmiały, skurwysyn jeden. Widzę, że nie jedno przede mną ukrywasz, Eren. Taki z ciebie świntuszek pierdolony. Cały usmarowany. Trzeba będzie to wszystko zlizać. Nie cierpię kurewskiego brudu, tak dla twojej informacji, szczeniaku.

  Twardy jak skała i jednocześnie jedwabiście delikatny. Dwoiste uczucie. Zobaczmy jak zareagujesz, kiedy będę się tobą bawić, Eren. Liczę na dobrą zabawę, więc mnie nie zawiedź. Palec do góry i w dól. Leniwie i z przekąsem. A co powiesz na mój żelazny chwyt? Oczywiście używam jedynie 20% moich możliwości, ale powinieneś poczuć już jak przesuwam ręką bez skrępowania po twoim soczystym kutasie. O wilku mowa.

-  Ah... co się dzieje...? Aahhh...... jak dobrze....
-  Podoba ci się?
-  Hę? Kapral...? Levi?!?! Co tu się kurwa wyrabia...?!
-  Ciszej matole... Nie widzisz?
-  Widzę...! I jestem przerażony! Kapralu... ahh!... proszę przestać, to jest niemoralne... i ogólnie nie... ahh!!
-  Co? Zarzucasz mi, że kiepsko ślizgam twojego mieczyka?
-  Nie, skądże! Jest cudownie, ale nie może tak być! aaah!
-  Zamknij się i delektuj tym co dostajesz od tego zajebanego, żałosnego życia.
-  Kapralu....
-  Jeżeli się nie zamkniesz to zostaniesz ukarany adekwatnie do przewinienia.
-  Proszę, nie... nie możemy...
-  Wszystko możemy, Eren.
-  AAAaaaaahhhH.......!!!

  Teraz to już się nie pierdolę w jakieś cykanie. Obiecałem mu karę, to niech teraz cierpi, niewdzięczny chujek. Co jak co, ale bawić się językiem i lizać jego końcówkę to odpierdalam koncertowo. Masz co chciałeś, to teraz przyjmij na klatę, gówniarzu. Jeszcze dodam ci uścisk zwiększony do 40% dla podkreślenia mojego okrucieństwa. Jak się przedwcześnie spuścisz to potnę twoją parówkę na tysiąc plasterków. Tyle sprzątania byłoby niewybaczalne.

-  Aaaaahh..!! Kapralu... proszę... to jest... umieram... nie mogę dalej...
-  Eren, naucz się czasem coś przyjmować. Po twoich słowach czuję się jak stare gówno w zatkanym klopie.
-  Nie... to jest kurewsko dobre... aahhh! Nie wytrzymam... Levi... ja.... aahhhHH!!

  Osz, kurwa... wypływa... tyle z niego leci... taki ciepły i lepki... smaczny... Cały twój kutas pulsuje mi w ręce...Twoja mina... Przy wytrysku wyglądasz tak słodko i niewinnie...

-  Eren...
-  Boże... proszę już nic nie mówić... To takie zawstydzające...!!
-  Nie zasłaniaj się ręką.
-  Kiedy mi tak cholernie głupio....!
-  Chcę popatrzeć.
-  Kapralu, nie chcę być dobity... Proszę o zrozumienie...
-  Zamknij w końcu tę swoją stękającą jadaczkę. Tak lepiej. Chcę popatrzeć na twoją twarz. Jesteś taki uroczy od kiedy spuściłeś się w moje usta...
-  Aaa... proszę...
-  W sumie wcześniej też byłeś uroczy, jednak w tej chwili jest w tobie coś dziwnie przykuwającego moją uwagę.

  Bez zastanowienia pochylam się wyżej do twarzy i wciskam w niego swoje zaspermione usta. Ponawiam natarcie, jednocześnie ścierając kciukiem łzę z jego policzka. Dotyk warg kojarzy mi się z czymś subtelnym i niewinnym. Co ciekawe, też odwzajemnia pocałunek dodając do tego pasję pełną wrzawy. Skurwysyn jest w tym całkiem niezły... Obejmuję go w talii i łapię lekko za włosy z tyłu głowy. Oh, ależ z ciebie wulkan emocji, gnoju. Płoniesz z podniety, a przed dziesięcioma minutami pieprzyłeś coś o morałach i innych gównach. Najgorsze, że czuję jak nasze kutasy ocierają się o siebie, cholernie gorące i nabrzmiałe... Kurwa... Ubrudzę sobie spodnie przez takie jebane akcje...

-  Eren, nic ci nie jest?! Wszystko w porządku?! Słyszałem jakieś krzyki.... - Pięknie... Karzełek Connie niech jeszcze do nas dołączy...
Kurwa, co mam robić...?!?!
-  Spokojnie, Eren. Odpowiedz mu bez żadnych pierdół na luzie, że wszystko jest ok, że tylko miałeś jakiś koszmar...
-  Ok... Eee... wszystko w porządku... śniło mi się coś głupiego, chyba koszmar... nie masz się co martwić, Connie.
-  Będę pamiętał, by karłowi przy dobrej okazji skopać dupę na wszystkie strony...
Na pewno, Eren? Hę? Co jest...? Zamknąłeś się?
Jak się wcześniej obudziłem to stwierdziłem, że chcę trochę prywatności... Ale nie aż takiej...
-  Nie skamlaj, gnoju. Źle ci było?
-  Wręcz przeciwnie... było...
Eren, przykro mi, ale procedury nakazują byś był dostępny w razie jakichś nieoczekiwanych komplikacji. Otwieram.
-  Kurwa mać, jebany konus... Eren, zajmij go czymś przez minutę.
-  A pan, kapralu?
-  Ja się stąd zmywam przez okno. Tak będzie dla nas obojga najlepiej.
-  Ale... Aaa, nieee! Jest zbyt wysoko...
Eren? Wszystko gra?!
-  Connie... Wybacz... znowu przysnąłem i znowu coś bzdurnego mi się śniło...
-  Na pewno ok? Chcesz coś do picia?
-  Nie, dzięki...
-  W razie czego wołaj. Za pół godziny przyjdzie Armin na zmianę warty.
-  Ok...

  Następnego dnia Hange znowu robi mu jakieś absurdalne testy. Tym razem ma zbadać jaki wpływ mają przemiany na jego zdrowie psychiczne i komfort snu. Akurat w tym przypadku bym polemizował, ale nie w tym rzecz. Od wczorajszego wieczoru nadal nie przeprowadziliśmy na ten temat żadnej rozmowy. I dobrze. Nie mam zamiaru tłumaczyć się z tego, że robiłem komuś laskę dla kaprysu.

-  Kapralu.... - A jednak myliłem się... Liczyłem na większy poziom inteligencji z jego strony...
-  Nie ma o czym rozmawiać, Eren.
-  Wg mnie jest... To było... nieprzewidywalne... Dlaczego zdecydował się pan na ten... krok...?? - Znowu ma ten słodki rumieniec na twarzy. Uroczy bachor...
-  Tak zdecydowałem. Poza tym znowu cieszysz moje oczy swoją niewinnością.
-  Hę...?

  Żeby się jeszcze tak pozastanawiał, to ma buziaka ode mnie w policzek, tak bez powodu. Dla podkreślenia tego jak jesteśmy sobie równi. Nie cierpię romantycznych rzeczy, żadnych pierdolonych liścików, czy kwiatków. Czyny stanowią o człowieku, nie gesty.

-  Kapralu... znowu...
-  Lubię cię, Eren. Za twoją szczerość, pasję i wiarę w marzenia. - I jeszcze większy rumieniec. Kurwa... znowu mi staje, jebany...
-  Kapralu... Nie daje mi to spokoju...Jak się panu udało wydostać z pokoju bez żadnych większych obrażeń...?
-  Chyba naprawdę śniłeś. Byliśmy na parterze, więc nie miałeś drzeć i robić niepotrzebny zamęt.
-  Serio to był parter? Może jeszcze odczuwam skutki zmęczenia po wczorajszych transformacjach...?
-  Nie myśl o tym dużo. Ciesz się chwilą. Nie martw się, że czujesz się gorszy ode mnie. Ja tego nie czuję. Chcę nas stawiać na tym samym poziomie, dlatego robię co robię...
-  Kapralu...
-  Nie czerwień się tak tyle, gówniarzu...
-  Przepraszam, nie mam na to wpływu...
-  Wiem. A teraz spadaj mi sprzed twarzy zanim nie zrobię ci gorszej kary od wczorajszej.
-  Aaa...??! Znaczy się - tak jest, kapralu Levi...

Koniec części 1
Ciąg dalszy nastąpi... 

2 komentarze:

Shiro Writer pisze...

Łaaaa! Levi x Eren! yeah *^*
Cóż...podobało mi się ^^ nawet bardzo :33 ahhh ten Levi xDD żeby tak wiać przez okno xdddd nieźle się ubawiłam ;33 czekaaam na cd z niecierpliwością ^^

tereska pisze...

Bedzie, bedzie, ale dopiero najszybciej w sb., bo robota nie pozwala usiasc w spokoju i pisac;p