niedziela, 8 lutego 2015

Z pamiętników młodego sprzedawcy, cz. 2: Moja pierwsza randka

UWAGA! Pewne treści zawarte w tym opowiadaniu mogą zawierać SPOILERY wyprzedzające fabułę w anime. Jeżeli wolisz poczekać do 2 sezonu SnK, to czytasz na własną odpowiedzialność. 

 Drogi pamiętniku,
czuję się kompletnie skołowany. Piszę dopiero w trzecim dniu od ostatniego wpisu. To co przeżyłem... Tyle się wydarzyło... Powinienem pisać takie wydarzenia pod wieczór, lub następnego dnia, jednak nie było to możliwe. Głównie za sprawą "spotkania" z Levi'em.

  Tak jak prosił, wpisałem tamtego dnia jego numer do pamięci telefonu. Napisałem mu szybkiego smsa, że już to zrobiłem. Byłem ciut skołowany. Zastanawiałem się, czy facet nie bawi się moimi uczuciami. Bo widzisz, pamiętniczku - mimo mojej wybuchowej natury, jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i boję się tego, że pójdzie coś nie tak.

  Po godzinie od wysłania smsa, telefon zaczął mi dzwonić w kieszeni. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie to, że na wyświetlaczu zobaczyłem imię Levi'a... Nieco wystraszony, odebrałem niepewnie. Po drugiej stronie słuchawki mogłem usłyszeć jego spokojny i kojący głos. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, jedyne co mi przyszło do głowy to - Jak się masz, Levi...? - Nie spodziewałem się, że w ogóle do mnie zadzwoni, w dodatku tego samego dnia. On, jak widać, nie przejął się tym zbytnio. Zaczął do mnie mówić, że musiał to zrobić. Że miał potrzebę, by usłyszeć mój głos... Dobra, przyznaję - ucieszyło mnie to, chociaż w pierwszym momencie byłem cały czerwony na twarzy. Nie potrafię zbytnio przyjmować romantycznych komplementów.

  Jakie było moje zdziwienie, gdy Levi zapytał się mnie, czy coś robię w ten weekend... To było jedno z tych strategicznych pytań - poznałem go w czwartek, w piątek po pracy niby mieliśmy się spotkać, więc weekend daje tu dodatkowe możliwości. Poza wyglądem i siłą zdaje się być też bystry. Odpowiedziałem mu, że nic nie planuję, natomiast on, pełen zadowolenia w głosie, podsumował to krótko. - To dobrze. Jeżeli to nie koliduje z twoją szkołą, to liczę na odrobinę zaangażowania z twojej strony. Będę jutro czekać na ciebie o 20-ej przed głównym wejściem do wypożyczalni, tak jak się umawialiśmy. Więc nie musisz się martwić, czy wszystko będzie w porządku. - Po tych słowach, potwierdziłem swoją chęć zobaczenia go i pożegnaliśmy się szybko.

  Po wyłączeniu połączenia rzuciłem się na łózko. Cały dygotałem ze strachu i ekscytacji (podniecenia?). Nie mogłem praktycznie zasnąć i przez całą noc wierciłem się niespokojnie, ciągle myśląc o tym gościu... O jego ciele, nieprzeniknionym spojrzeniu, pożądliwych ustach...Ohh...  Faceta poznałem parę godzin temu, a już wyobrażałem sobie nie wiadomo, co...

  Rano musiałem iść do szkoły. Dzień jak co dzień - klasówki, egzaminy i inne takie duperele z życia nastolatka. Na szczęście wtedy były zwykłe lekcje. Gdybym miał coś zaliczać, to pewnie oblałbym po całości. Myślenie o tym gościu powodowało we mnie niezdolność do przyswajania jakiejkolwiek wiedzy. Na zajęciach z arytmetyki, zamiast zapisywać rzeczy z tablicy, to gapiłem się jedynie w okno. Nie miałem nawet zamiaru próbować czegokolwiek zrozumieć, co nauczyciel mówił. Będę musiał uśmiechnąć się do Jeana, albo Sashy, by mi użyczyli swoich notatek.

  Tak a propos, to musiałem na długiej przerwie złapać Jeana i zaciągnąć w najdalszy zakamarek szkoły. Oczywiście wkurzył się, że nie dawałem mu spokojnie zjeść lunchu, ale czego nie robi się dla kumpli? Powoli wyjaśniałem mu co zaszło w salonie na mojej zmianie. Levi'a opisałem zdawkowo, nie chciałem by pomyślał, że jestem jakimś gejuchem, czy czymś podobnym... Nie przyznałem się do całowania, tak samo trochę zmieniłem wersję, wg której złapaliśmy kontakt dzięki wspólnym poglądom zlikwidowania tytanów. Nie chciałem kłamać, ale nie miałem wyjścia. 

  Jean spojrzał się na mnie z oczami jak talerze.
- Ciebie to chyba popierdoliło na głowę, Eren... - Powiedział. - Chcesz się spotkać z gościem, z którym mało co się nie pozabijałeś między regałami? W dodatku to się dla mnie nie trzyma kupy. Po co miałbyś się z nim widzieć, skoro wyznajecie jedynie podobne idee? Eren, faceta znasz ledwie od wczoraj, widziałeś go może z 15 minut i już dostajesz sraczki na jego punkcie! Co się z tobą dzieje? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś nieodpowiedzialnie. A co, jak ci się coś stanie? Zostawisz Mikasę samą sobie? Facet jest dużo silniejszy od ciebie i jak widać - z dużo lepszą techniką. - Skwitował mnie dosyć dobitnie... Ale miał rację co do tego z Mikasą... Nie wiem, co by beze mnie zrobiła... Z drugiej strony, Levi nie wygląda na złego gościa, gdy bliżej się go pozna.
- Jean, ja... nie wiem... Jest w nim coś co mnie ciągnie do niego... - Głupio było mi to przyznać. Jednak Jean nie dawał za wygraną.
- Ciągnie cię do niego? Eren, nie mów mi, że podoba ci się... Chyba nie jesteś, no wiesz... gejem...?? - Dobre pytanie... Sam tego nie wiem. Gdyby podobały mi się tylko dziewczyny to odpowiedziałbym mu pełen oburzenia, jednak sam nie znam siebie na tyle dobrze, by powiedzieć "tak", lub "nie"...
- Nie wiem... Kiedy o nim myślę to boli mnie coś w piersi... serce bije zbyt szybko... nie wiem, co mam robić, Jean...! - 

  Chyba trochę go wystraszyłem tymi słowami. Zdawał się być w takim szoku, jak wtedy, gdy Sasha podczas wspólnego wyjazdu majaczyła przez sen, że chciałaby przespać się z Reinerem na stekach z dzika... (wtedy to każdy był przerażony jej fantazjami!). W każdym razie, trzymał mnie długo w napięciu i później dał odpowiedź.
- Eren... Ja... Jestem zaskoczony twoimi wyznaniami... Jednak cieszę się, że masz do mnie tyle zaufania. Co mógłbym ci doradzić? Chyba to, żebyś uważał na siebie i nie pozwolił sobie złamać serca... Nie znam się na relacjach pomiędzy facetami, jednak sam fakt okazywania uczuć jest chyba taki sam jak w przypadku chłopaków i dziewczyn. Tak myślę...  Eren... Bądź szczęśliwy...  Miłość nie potrzebuje rozróżniania płci...-

  Po tych słowach mało się nie rozbeczałem... Nie spodziewałem się po Jeanie takiej empatii i zrozumienia... Wtedy tknęło mnie, by wyznać mu więcej szczegółów ze spotkania z Levi'em... Przyznałem się do pocałunków i tego jaka atmosfera wtedy między nami była. Jean zrobił się czerwony i schował twarz przed moim spojrzeniem. Stwierdził, że takie pikantne szczegóły nie są dla jego wrażliwych uszu. Później zmieniliśmy temat i poszliśmy jeść nasz spóźniony lunch. 

  Po ostatnim dzwonku podszedł do mnie i powiedział, żebym się nie martwił, że komukolwiek coś wygada na mój temat. Bardzo mnie to ucieszyło, bo raczej nie chciałbym słuchać drwin i obelg ze strony przyjaciół. Niestety Jean nie mógł mnie wspierać w pracy po szkole, ze względu na wyjazd w rodzinne strony. W piątki zwykle wraca zobaczyć się z rodzicami, którzy mieszkają na wschód od naszego miasta. Z jednej strony zawsze zazdrościłem mu tego przywileju posiadania pod ręką mamy i taty, jednak tutaj też mam co robić.

  Piątkowe zmiany są masakryczne, tak było i tym razem. Strasznie dużo ludzi wracających z pracy, chcących oglądać filmy na potęgę przez weekend - tak jest niestety co tydzień... Najczęściej są to ludzie wracający jak Jean, w rodzinne strony, lub na prowincję. Wkurzają swoją ignorancją i chamstwem wobec mnie... Pod koniec zmiany ledwo żyłem, a musiałem jeszcze tyle płyt poodkładać na swoje miejsce... Co do raportu to dogadałem się z Hannesem, że on już go wypełni (Bogu dzięki, nie było go w czwartek...), a ja rozłożę oddane filmy.

  Kiedy już zostało mi niewiele pudełek, postanowiłem wszystko zebrać w jeden rządek i iść przez działy, wkładając po kolei poszczególne tytuły w półki. Stałem wtedy na dziale "Erotyka", kiedy ktoś położył rękę na moim barku. Odwróciłem się i zaśmiałem mówiąc coś głupiego, myśląc że to Hannes coś ode mnie chce. Myliłem się. To był ON. Patrzył mi głęboko w oczy, jakby czytał z nich wszystkie moje myśli... Gwałtownie się odwróciłem plecami do regału i z tego wszystkiego parę pudełek ze słupka poleciało mi na podłogę (Hannes mnie opieprza za takie coś, bo wtedy towar może się niepotrzebnie zniszczyć). On się jedynie schylił i podniósł je spokojnie. Zza rogu wyskoczył Hannes i już zaczął mi robić litanie o uszkodzonych płytach, jednak do akcji wkroczył Levi. Grzecznie wszedł mu w słowo, że to z jego powodu wyleciały mi pudełka, gdy niechcący na mnie wpadł. Hannes przyjął to za dobre wytłumaczenie, pouczył nas o delikatności towaru i zniknął z działu.

  Podziękowałem mu za wybronienie mnie przed kierownikiem. Oddał mi  płyty zebrane wcześniej z podłogi i patrzył jak pracuję. Zaśmiał się nieznacznie gdy spojrzał na jakim dziale jesteśmy. Oczywiście znowu byłem zawstydzony tym przytykiem, bo z czym niby innym może się kojarzyć erotyka, jak nie z seksem...? 
- Poczekam na ciebie przed wejściem. - Stwierdził krótko i wyszedł z salonu.

  Przeprosiłem Hannesa za zamieszanie z płytami, pożegnaliśmy się i skierowałem szybkim krokiem w stronę szatni pracowniczej. Przebrałem się w ekspresowym tempie i niemal wybiegłem z budynku. Czekał na mnie. W eleganckim, krótkim, czarnym płaszczu, dopasowanych jeansach i modnych grafitowych półbutach. Aż głupio mi się zrobiło... Ja z kolei miałem na sobie jeansy z taniej sieciówki, na stopach trampkopodobne coś od Chińczyków, kurtkę wiatrówkę i sfatygowany plecak... No, chyba przyznasz mi pamiętniczku rację, że wyglądałem w tym zestawieniu nieco żenująco...

  Starając się ukryć niesmak do samego siebie, podbiegłem do niego. Podziękowałem, że na mnie poczekał, skinął jedynie głową. Staliśmy w milczeniu przez chwilę, po czym zapytałem się, gdzie idziemy? Odpowiedział mi pytaniem. - A gdzie byś chciał? - Wypaliłem, że do parku, jest parę ulic dalej, więc chyba nie będzie tak źle. W takich miejscach chyba się zaczyna takie relacje, tak mi się wydawało.

  Rozmowa toczyła się różnie. Raz milczeliśmy i tylko szliśmy koło siebie, a w innym momencie od słowa do słowa rozwijały się ciekawszee dyskusje. Najbardziej szokującą rzeczą jest chyba jego nazwisko. Nazywa się Ackerman, zupełnie jak Mikasa! Czy to świadczy o jakimś pokrewieństwie, to nawet nie wiem... Poza tym, było naprawdę sympatycznie. Nie spodziewałem się tak luźnej atmosfery. Levi okazał się być dobrym słuchaczem, jak i rozmówcą. Np. jego wieloletni przyjaciel, Erwin Smith, jest szefem projektu spec- armii, w dodatku sam często idzie w bój ze swoimi ludźmi. Byłem pod wrażeniem, jak tego wszystkiego słuchałem.

  Było już dosyć późno, słońce zaszło jeszcze przed zakończeniem mojej zmiany w wypożyczalni. Stanęliśmy pod jednym z drzew na niewielkim wzniesieniu. Czułem rosnące napięcie między nami. Spojrzałem mu w oczy. Ścisnąłem delikatnie jego lewe ramię. Podszedłem do niego na tyle blisko, że czułem na twarzy jego nieznacznie przyśpieszony oddech. Mój przypominał odratowanego topielca... No, dobra. Może trochę przesadziłem z tym określeniem. W każdym razie wiedziałem, że to musi nastąpić tu i teraz. Zbliżyłem nieśmiało twarz w jego stronę. Dostrzegłem nieznacznie uchylone usta. Dla mnie...

  Ostrożnie dotknąłem miękkie wargi i niepewnie docisnąłem swoimi. Mało nie oszalałem z podniety w tamtej chwili! Czułem jak wszystko we mnie się gotowało, pierś bolała coraz bardziej, a mój penis... stał na baczność! Wycelowany prosto w niego... Ohh... Tak go pragnąłem całować i pieścić... Ponownie złączyłem z nim usta i straciłem panowanie nad sobą od tamtej chwili... Atakowałem go niczym wygłodniały wilk kosztujący najcenniejszą zdobycz! Bawiłem się jego ustami - ssałem, pieściłem, muskałem. Bez namysłu dodałem do tego język i spotęgowałem dotychczasowe doznania... Levi był chyba jakimś mistrzem romantycznych uniesień, jego umiejętności doprowadzania mnie do skrajności były zajebiste... Ściskaliśmy się pod tym drzewem bez żadnych zahamowań. Objął mnie zaciskając ręce na kurtce, ja z kolei przyciągnąłem go do siebie jedną ręką, drugą zaś pieściłem jego piękne, czarne włosy. Stwierdziłem wtedy, że było cholernie warto umówić się z nim na tę randkę po robocie.

  W trakcie tego szaleńczego całowania poczułem wybrzuszenie wbijające się w moją nogę. Zdałem sobie szybko sprawę, do czego to dąży. On też był podniecony i gotowy do działania. Oddaliłem głowę nieznacznie i spojrzałem mu w oczy z pełną determinacją. Wystarczył mi moment, by wiedzieć, że trzeba znaleźć inne miejsce na kontynuowanie tego wszystkiego. Zapytałem się o to co z tym wszystkim zrobimy i porozumiewawczo skierowałem wzrok na nasze rozporki. Levi zerknął na mnie i zaproponował byśmy poszli do hotelu. Podobno był jeden w okolicach parku. Stwierdziłem, że czemu by nie. Lepiej tam niż w parku.

  Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i dostrzegłem wcześniej wspomniany hotel. To był raczej jakiś ekskluzywny moloch dla bogaczy... Stanąłem przed wejściem i powiedziałem, że nie stać mnie na coś tak drogiego. Levi zapewnił mnie, że skoro zaprosił mnie tutaj to zapłaci za nas oboje. Niechętnie, ale podziękowałem mu za taką ofertę. W przeciwnym razie mój skromny budżet by tego nie wytrzymał...

  Po załatwieniu formalności w recepcji mogliśmy wejść do przydzielonego nam pokoju. Jak się później okazało, był to najdroższy apartamentowiec w hotelu... Trochę przeraziło mnie to... Ile musi zarabiać ten facet, skoro go było stać na COŚ TAKIEGO?! Po krótkim rozeznaniu, co się gdzie znajduje, zdjąłem z siebie buty, kurtkę i plecak. Levi poszedł w moje ślady, jednak jego rzeczy były dziwnie starannie  ułożone... Zaproponował byśmy wzięli prysznic, a po całym dniu z wielką przyjemnością się na to zgodziłem. 

  Były dwie łazienki (na "parterze" i na piętrze - tak, apartament był piętrowy...), więc każdy z nas poszedł do innej. Po wyjściu spod prysznica założyłem na siebie bokserki i spodnie. Skarpetki i koszulkę wolałem zostawić rozwieszone, by trochę się odświeżyły. Stanąłem w salonie z ręcznikiem na głowie. Leniwie wycierałem sobie włosy, kiedy ze swojej łazienki wyszedł on... Tak mnie zatkało, że ręcznik upadł mi na podłogę. Jego ciało było niczym uosobienie jakiegoś boga... Piękne, idealnie wyrzeźbione. Widać, że uprawia dużo sportów. Stanął na przeciwko mnie w jeansach, tak jak ja... Po czymś takim musiał mi od razu stwardnieć...

  Podszedł do kanapy i usiadł w taki sposób, że prawie na niej leżał. Ruszyłem za nim i usiadłem na drugim brzegu przyglądając mu się jak skończony idiota. 
- Jak na szesnastolatka to masz całkiem niezłe ciało, Eren... - Po tych słowach tak się zawstydziłem, że ręka mimochodem podeszła mi w okolice ust, by ukryć zakłopotanie...  Uśmiechnął się, jak to w jego stylu i lekko naprężył swoją perfekcyjną klatkę piersiową dając mi znać, bym podszedł. Dotknąłem jej z pewną obawą. Później już może nie być odwrotu. Jednak sprawy potoczyły się tak szybko, że czasu do namysłu już nie było. Przyciągnął mnie do siebie, upadłem tułowiem na niego. Dotknął mojej głowy, bym się zniżył. Posypały się namiętne pocałunki. Ośmielony sytuacją położyłem się na nim całym ciałem. 

  I tutaj zaczął się mój kolejny debiut w  kwestii randek. Poza ustami, pieściliśmy również nasze ciała. Muskałem jego cudne mięśnie ramion, brzucha, tors... On z kolei gładził plecy, ponętnie ściskał tyłek (to było wyborne...), bawił się moimi włosami przeczesując je między palcami... Myślałem, że jestem w siódmym niebie, ale jak się później okazało, nawet nie było blisko. 

  Czułem jak nasze nabrzmiałe penisy ocierają się o siebie niemiłosiernie... Levi, pewnie z racji tego, że jest bardziej doświadczony, odważył się mnie za niego złapać...! Co prawda przez spodnie, jednak dla mnie to było i tak niespodziewane... jęczałem z rozkoszy... Pieścił go nie przerywając zabaw ustami... Chciałem tego. Chciałem, by wydarzyło się coś więcej.

  Poprosił mnie bym wstał. Podniósł się, złapał za rękę i oplótł nasze palce, jakbyśmy byli parą. Zaprowadził do sypialni. Łóżko było gigantycznych rozmiarów, w życiu nie widziałem takiego monstrum... Domyśliłem się, że nasze dalsze sprośne zabawy miały być tutaj kontynuowane. Posadził mnie na brzegu łóżka i pchnął na plecy. Podniósł jedną nogę, ściągnął nogawkę, potem to samo z drugą stroną. Spodnie wylądowały na krześle, natomiast ja zostałem jedynie w samych bokserkach. Cały płonąłem na twarzy. Nigdy nie byłem w tak intymnej sytuacji, jak wtedy. On również wyskoczył ze swoich jeansów i położył je koło moich układając w kostkę (!). Stał na przeciw mnie w czarnych bokserkach, w dodatku markowych (od Emporio Armaniego). Jego wybrzuszenie aż krzyczało, by je uwolnić od ciasnoty, którą musiało znosić... 

  Usiadłem na łóżku i spojrzałem mu prosto w twarz. Pod tą skorupą obojętności widać było podniecenie i oczekiwanie na kolejny ruch z mojej strony. Instynktownie zbliżyłem się do jego bioder. Dotknąłem jego cholernie seksownego brzucha, schodząc bardzo powoli, coraz niżej i niżej,  docierając do bokserek. Nieznacznie jęknął, co doprowadzało mnie na skraj szaleństwa... Wziąłem przez bokserki jego imponującą męskość i delikatnie go ścisnąłem. Levi nie mógł już ukrywać swojego prawdziwego "ja". Wyskoczyły mu wypieki na twarzy, wydawał z siebie niepokojąco podniecające dźwięki, a jego penis... zrobił się mokry...! 

  Rzuciłem go na łóżko, zamieniając się z nim miejscami, z tą różnicą, że klęczałem przed nim. Sapał coraz głośniej, ręką zasłaniał zawstydzoną twarz - urocze to było. Palcami ściągałem mu powoli bokserki, aż w końcu wyskoczył  penis...! Jak na niskiego faceta to miał cholernie dużego! Zdjąłem bieliznę do końca i rzuciłem gdzieś na podłogę. Nigdy tego nie robiłem... jedynie dzień wcześniej o tym czytałem, jak facetowi robić dobrze... Ręce pociły mi się strasznie ze stresu, ale nie mogłem sobie pozwolić na spieprzenie tego wszystkiego.

  Dotknąłem jego czubka. Był słodki z tą kropelką na samej górze... Chwyciłem trzon całą dłonią i palcem wskazującym bawiłem się końcówką robiąc wolne kółka... Levi niemalże krzyczał, cały drgał, oddech miał coraz szybszy. Czułem jak jego kutas pulsował w mojej ręce... Ścisnąłem go mocniej i rozpocząłem jechanie w górę i w dół. Coraz szybciej i mocniej. Tak mnie to podnieciło, że poszedłem o krok dalej i wziąłem go do ust... Kiedyś to nie przeszłoby mi coś takiego przez głowę, a tutaj taka niespodzianka! Sam siebie zaskoczyłem. Co gorsza, podobało mi się... I to tak bardzo, że poczułem jak zaczyna ze mnie pod bokserkami ulatywać.

  Niestety nie wiedziałem jak powinno się prawidłowo pieścić penisa, więc improwizowałem. Moją jedyną podpowiedzią były tanie pornosy z Internetu, jakie zapamiętałem... Jednak chyba nie było tak źle. Levi wił się pode mną jak oszalały, jęczał rozkosznie prosząc mnie bym przestał go torturować. Zerknąłem na jego twarz i zacząłem ssać, bawiąc się przy tym językiem i machając uparcie ręką. Po niecałych trzydziestu sekundach zaczęły płynąć mu łzy po policzkach i zawodził, że już nie wytrzyma. Nie przejmowałem się jego gadaniem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w jednej chwili zaczął krzyczeć, że dochodzi - złapał mnie za głowę i dociskał wgłąb... Mało się nie udusiłem, miał takiego wielkiego! Wyrwałem mu się i zrobiłem to po swojemu, bardziej płytko. 

  Nagle wrzasnął moje imię. Przemieniło się to w spazmatyczny jęk. Poczułem napływające ciepło. Lepkie, mokre... Jezu...!! Uświadomiłem sobie, że miałem w ustach jego spermę!! Nie była najsmaczniejsza - jakby pudrowa i gorzka - jednak mimo to zdecydowałem się połknąć. Było w tym coś mocno erotycznego...

  Levi położył ręce na głowie i leżał tak bezwiednie. Seksownie... Pamiętam, co wtedy mi powiedział.
- Eren... Nie mogę w to uwierzyć... To było kurewsko dobre... Może czasem zahaczałeś o mojego bambusa zębami, ale i tak było świetnie... Chcę ciebie... tu i teraz... -
- Przecież jestem tutaj. Nie mam zamiaru nigdzie się wybierać. - Odpowiedziałem. 
- Nie o to mi chodzi... chcę byś mnie zerżnął tak dobrze, jak zrobiłeś mi loda... proszę. -
Szczena mi opadła. Nie wiedziałem jak to jest wsadzać stojącego kutasa w cipkę, a już z pewnością jak wsadzać w tyłek drugiemu facetowi...!! Wystraszony nie na żarty, wyznałem swoje obawy, że nigdy nie uprawiałem klasycznego seksu, tym bardziej analnego. On za to zaśmiał się ironicznie i dodał - Dasz sobie radę. Pierwszy raz w życiu robiłeś loda i zdałeś bez problemu. Teraz czas na drugi test. Test prawdziwego mężczyzny. Pokaż mi jak stajesz się prawdziwym facetem, Eren. Pragnę cię. Daj mi tę rozkosz... -

  Ze łzami w oczach spojrzałem na swojego nadal nabrzmiałego penisa. Bolał już tak bardzo, że chyba nigdy tyle się nie wstrzymywałem od ulżenia sobie. Stanąłem na proste nogi i podszedłem do Levi'a. Z uśmiechem na ustach ściągnął moje bokserki i pierwszy raz w życiu stanąłem kompletnie nagi. Okropnie się tego wstydziłem. Bałem się też, że będzie się śmiać z mojego fiuta... Że mały, brzydki, żałosny. Tak się nie stało. Z aprobatą w oczach dorwał się do niego, ssąc go bez żadnych wstępnych pieszczot. Było tak dobrze... Z pewnością robił to dużo lepiej ode mnie.

  Kiedy na jądrach poczułem jego rękę, stwierdziłem, że czas na mnie. Oznajmiłem mu to pchając go na łóżko. Na ustach miał krople mojej spermy, co mnie jeszcze bardziej nakręciło do działania. Podniosłem jego nogi tak, że kolanami dotykał barków, a reszta rozjeżdżała się gdzieś w górze. Przysiadłem przed nim. Pamiętając filmiki z pornosów, pojechałem ręką w kierunku jego jąder i pieściłem czule. Jego penis zaczął się podnosić, wiec ściskałem go i drażniłem cały jego trzon jadąc w dwie strony bez przerwy. Pojawiła się seksowna kropelka na czubku - zlizałem ją patrząc mu w oczy. Jego rumieńce doprowadzały mnie do obłędu... Z penisa zjechałem na niższe partie, aż doszedłem do jego dziurki. Wsadziłem środkowy palec (trochę mnie to brzydziło...) i zacząłem się nim bawić niczym cipką. Pomimo miejsca, w które celuję, było i bez tego cholernie podniecająco. 

  Dziurka po pewnym czasie zdawała się być nieco zwilżona. Chciałem powoli się już przymierzać do gwoździa programu, lecz Levi powstrzymał mnie. Kazał zerknąć do jednej z kieszeni jego płaszcza. Okazało się, ze to był jakiś żel intymny, lub coś w tym rodzaju. Miałem nalać sobie tego dosyć sporo na rękę i część natrzeć wejście do dziurki, a resztę na penisa. Bałem się tego okropnie, co miało nadejść... To była chwila utraty mojego dziewictwa, a właściwie mojego bycia prawiczkiem...

  Złapałem penisa w rękę i starałem się wcelować w jego tyłek. Ręce całe mi się spociły, jak czubek dotknął ujścia dziurki. Levi zachęcał mnie, bym się nie bał i zaczął powoli wchodzić. Miało to pomóc oswoić mi się z tym wszystkim. Zrobiłem jak kazał. Wchodziłem przerażony, że może swoim fiutem rozerwę mu tyłek. Było ciasno, ale penis przechodził całkiem gładko. Kiedy dotarłem do końca, to poczułem niewyobrażalną ulgę. Udało mi się, nie jestem już prawiczkiem! Byłem z siebie taki dumny! W dodatku to było cholernie podniecające! Penis pulsował mi jak szalony, musiałem się poruszać do przodu i do tyłu, by zaspokoić pragnienie. Pierwsze cofnięcie i powrót. To było rewelacyjne! Doszło do mnie, że cieszę się tylko ze swoich uciech, a jego nie zadowalałem. Postanowiłem przyjąć to po męsku i ruszałem się tak, by Levi mógł też dojść.

  Jęczał i płakał. Ruszałem się coraz szybciej i pewniej. W pewnym momencie poczułem przypływ zbliżającej się przyjemności jaka mnie ogarniała. Musiałem ją uwolnić, nie było już powrotu. Chciałem tego jak nigdy wcześniej. Pchnięcia zrobiły się głębokie, szybkie i szaleńcze... Miałem płytki oddech, dławiłem się tą eksplozją, która była dosłownie zaraz za cienką barierą.

  Wydarłem się jak jakiś dzikus z buszu, kiedy to nastąpiło... Te uczucie wlewania się spermy w niego... Najpiękniejsza rzecz, jaką przeżyłem w życiu... Wszystko we mnie pulsowało, odlatywałem. Jakbym był w jakimś ekstatycznym raju...

  Dopiero później spojrzałem, że Levi też doszedł. Był cały upaprany w swoim soku, natomiast z tyłka to już była moja sprawka. Sapał strasznie głośno, ledwo łapał powietrze. Twarz miał całą zapłakaną i wyraźnie był w stanie orgazmu. Odlot na jego twarzy był dziwnie przyjemny.

  Gdy uspokoiliśmy nasze oddechy, poszliśmy się wykąpać razem w wielkim jacuzzi. Siedzieliśmy wtuleni w siebie - ja z tyłu, a on z przodu. Rozmawialiśmy o seksie, o tym jak mi poszło, jak mu dobrze było dzięki mnie. Czułem się wspaniale - stałem się prawdziwym mężczyzną. Później leżeliśmy nago w jednym łóżku przykryci jedynie jedwabną pościelą. Kiedy nie spaliśmy to pieściliśmy siebie nawzajem. 

  Trwało to tak do niedzieli po południu. Jedzenie zamawialiśmy poprzez room service. Jak mieliśmy się pożegnać, to oczywiście były namiętne pocałunki i ściskanie tyłków. Levi bardzo sobie chwalił moje towarzystwo (chociaż oszczędnie w słowach, jak to on). Zdziwił mnie propozycją, że kolejne spotkanie chciałby zorganizować u siebie w domu. Zaskoczony przyjąłem ofertę. Dał mi soczystego całusa i zapewnił o wpadnięciu czasem do mojej pracy po nowe filmy. Na odchodne dodał, że będziemy musieli spotkać się jak najszybciej, bo nie wie ile wytrzyma beze mnie. Buziak na do widzenia i każdy poszedł w swoją stronę.

  Jestem cholernie wyczerpany... Tym bardziej, że Mikasa suszyła mi głowę o to, gdzie się podziewałem i takie tam... Jean dzwonił niedawno i wypytywał o przebieg spotkania. Chyba był w ciężkim szoku, jak się dowiedział, że  randka trwała prawie trzy dni. Bez większych szczegółów zapewniłem go o szczęśliwym zakończeniu. A później musieliśmy sobie poopowiadać złośliwe głupoty na swój temat, jak to my.

  Nie wiem jak mam się z tym wszystkim czuć. Oficjalnie nie ma nic, natomiast zanosi się chyba na to, że będę mieć... chłopaka...! Co to tym myślisz, pamiętniczku? Czy to będzie miało jakąś przyszłość? Ja i on. Jestem od niego dużo młodszy, jednak pomimo różnic charakterów dogadujemy się świetnie. Zależy mi na nim. Chciałbym by to było coś więcej.

Koniec części 2.

2 komentarze:

Shiro Writer pisze...

Kawaaaaaaaii! Nie spodziewałam się, że to Eren będzie seme...a pomysł z tą wypożyczalnią także mnie zaskoczył! Pozytywnie, oczywiście...
Cieszę się że w tak krótkim czasie tyle piszesz :> oczywiście ja, czytam (i będę!) czytać wszystko! ^^

tereska pisze...

Haha, usmialam sie niezle po Twoim komentarzu:D dla takich chwil warto cis tworzyc i sie tym dzielic:D Z ta wypozyczalnia to troche jak w mojej pracy (handel, ale inna branza) i chcialam sie z tym tak troche poidentyfikowac;p Natomiast kalkulujac na sucho to Eren jest sporo wyzszy od Levi'a, wiec dla mnie wydalo sie troche smieszne by ratlerek skakal do owczarka zeby sie pogzić ;ppp