środa, 4 lutego 2015

Mój wróg moim kochankiem, cz.2: Lęki i obawy

  I nadeszła ta chwila. Całą noc i cały poranek unikałem go jak mogłem, jednak teraz nie będzie odwrotu. Będę musiał iść na sesję treningową walk wręcz z udziałem drewnianego noża. Trochę to debilne, bo niby na co nam takie umiejętności w walce z tytanami? No, ale cóż... W każdym razie niedługo będę musiał stanąć na polu treningowym i spotkać się z nim twarzą w twarz...

  Trochę się sobie dziwię, bo niby po co miałbym się tak denerwować? Wczoraj dałem mu wyraźnie do zrozumienia, że nie interesuje mnie znajomość z nim w takim wymiarze. Właśnie, nie ma o co robić hałasu. Ok, wkurzył mnie swoim pożądliwym zachowaniem i tym jak mi zaczął opowiadać dziwne teksty, ale nie rozumiem dlaczego to zrobił. Kurde, już jest...

-  Siema.
-  Cześć, Eren... Dobrze się już czujesz?
-  Taa. Przemyślałem sobie wczoraj wszystko.
-  I?
-  Czekam na twoją odpowiedź, Jean.
-  Ej, myślałem, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Znasz moje zdanie, wyraziłem się chyba jasno, nie sądzisz?
-  Mnie to wcale nie odstrasza. Jak dla mnie to ty jesteś zmieszany tym wszystkim, ale nie przeciwny.
-  Ja, zmieszany? Kurde, no bez takich!
-  Jean, zastanów się nad tym. Byś mnie złamał na pół, albo jeszcze gorzej potraktował, ale tego nie zrobiłeś . Ty TO przyjąłeś i dałeś coś od siebie. To nie ma prawa znaczyć, że to odmowa.
-  Zamknij się już, kurduplu... Nie chcę o tym słyszeć... Wyglądasz jakbyś się teraz zesrał w gacie i zapomniał portek zmienić, heh.
-  Słucham?! Ja się staram być dla ciebie miły, a ty masz czelność obrażać mnie, koniu?!
-  Ja ci zaraz pokażę tego konia, matole! Teraz jest dobra okazja by dokończyć to z wczoraj!! Ha, no dawaj mądralo!! Zobaczymy, kto jest lepszy!!
-  Proszę bardzo, końska mordo!! Zrównam cię z ziemią, parchu!!

  Hę? Co się dzieje? Lecę na niego jak oszalały z tym drewnianym nożem, a on stoi jak tępy słup soli i tylko patrzy na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. No, to co? Jazda go w serce, to zobaczy ile jest wart, kurdupel! Aa... co? Ała, kurwa, ale to zabolało...!! Co się dzieje? Czemu jestem nagle taki spięty?Aaa, jest źle! Złapał mnie od tyłu za ręce i nie jestem w stanie nimi ruszyć, ahh! Szarpię się ile się da, ale nie jestem w stanie się wyrwać z jego uścisku... To już pewnie koniec... Zbliża nóż do mojego gardła i zaraz ogłoszą, że przegrałem...
Coś ciepłego wyczuwam na prawym policzku.

Jean, przemyśl to sobie na spokojnie... -
-  Eren, co ty... - cholera, już przytknął mi nóż do gardła...
-  Cii. Nie tak głośno, bo nas wszyscy usłyszą.
-  Co chcesz ode mnie?
-  Spotkajmy się dzisiaj wieczorem po kolacji za stajnią...
-  A jeżeli powiem ci, ze się tam nie wybieram?
-  Będę czekać dotąd, aż w końcu przyjdziesz...

  Cholera... Zabrzmiało to jakbym nie miał wyboru... Dosyć mocno mnie potraktował tym głupim nożem! Boże, za jakie grzechy muszę go znosić??

***

  Mogę stwierdzić, że jestem niewyobrażalnie głupi... Przyszedłem w umówione miejsce. Nie wiem co mnie w końcu podkusiło... Mogłem głąba zostawić, to może sam by zrozumiał jaki jest beznadziejny. Ale nie. Musiałem być dobrodusznym frajerem i oto tu jestem. Ile tu już stoję? Już chyba z pięć minut, a jego nadal nie ma. Może jednak w końcu się rozmyślił? Sam już nie wiem. Poczekam jeszcze ze dwie, jeżeli nie przyjdzie to już jego sprawa. Umawia się i go nie ma. I jak tu się nie wkurzyć na niego? 

  Kurde, ile tu już stoję? Z dwadzieścia minut? Chyba nic mu się nie stało po drodze... Oby... Właściwie, to co się nim tak przejmuję? Jest jedynie głupkiem o nierealnych ideałach, w dodatku zamienia się w tego potwora. Takie połączenia nigdy dobrze nie wróżą. Mimo wszystko chyba powinienem go poszukać... Nie chcę później mieć głupich wyrzutów sumienia.

(Pól godziny później...)

  Kurwa, Eren... Gdzie cię wcięło? Przez ciebie łażę już w takim stresie, że w końcu i mnie będą szukać o wschodzie słońca... Ręce już mnie bolą od przeczesywania tych cholernych krzaków i odciągania ususzonych gałęzi... Słychać teraz jakieś nierówne dźwięki.

-  Jean... przepraszam... Przepraszam, że tak długo...- Jego głos! Za mną powinien być, w odległości ok. 4-5 metrów! 
-  Eren, gdzie jesteś?! Coś się stało?!
-  Jean... tutaj...- Cholera, nie jest dobrze! Mówi coraz ciszej, oby nie okazało się to co myślę!
-  Eren! - Gdzie jesteś? Już mam gdzieś te wystające gałęzie, biegnę ile sił. Nie ma czasu. O, Boże... -  Eren...!! Co ci się stało...? Wyglądasz jak kupa gówna...
-  Jean... Przepraszam... umówiliśmy się za stajnią... nie dałem rady tutaj dojść... Chciałem jak najszybciej, ale nie...
-  Eren...? Eren, nie mdlej! Cholera... - Co ja mam teraz zrobić...? Zdążyłem go złapać w ostatniej chwili, by nie uderzył głową w drzewo. Wygląda fatalnie... Cały w sińcach, podrapany, miejscami do żywego... Eren, w co ty się znowu wpakowałeś...? Hmm, coś mokrą ma głowę. Przez te pieprzone drzewa nic nie widzę... Krew...? Czuję krew... jego...? Kurwa...! Teraz to na serio jest bardzo źle!

  Zabrałem go za stajnię, położyłem w bezpiecznej pozycji. W budynku znalazłem apteczkę pierwszej pomocy. Kurde, co on takiego zrobił? Nie mam pojęcia, może z kimś się bił. To by było w jego stylu. Obrażenia też by się zgadzały z grubsza. 

  Minęło z 20 minut jak już go tak bandażuję, odkażam rany i nakładam maści przeciw obrzękom. Głowa rozcięta, ale już nie krwawi na całe szczęście. Jeszcze tylko odstawić apteczkę na miejsce i pomyśli się co dalej. Co jest? Czuję opór na nodze... Eren?!

-  Nie odchodź stąd, proszę...
-  Eren, nie ruszaj się! Głowę masz rozciętą, musisz uważać.
-  Nie odchodź...
-  Nie odejdę. Jak się czujesz? - Nie ma wyjścia, muszę usiąść koło niego.
-  Trochę obolały... ahh!
-  Trochę to mało powiedziane. Fatalnie wyglądasz z tymi czarnymi siniakami... Co się stało? Biłeś się znowu? Przyznaj się. Znam cię na tyle, że wiem kiedy ściemniasz, więc mów lepiej prawdę.
-  Heh... Jaki pewny swego...
-  No, to jak było?
-  Owszem, biłem się...
-  Na co ci to było? Zamiast pójść za tę pieprzoną stajnię, to wolałeś wymachiwać łapami, co?
-  Jean... miałem powód... Olał to, ale nie mogłem...
-  Niby z jakiego to powodu?
-  Z twojego...
-  Z mojego? A co ja mam tutaj do rzeczy? Fakt, bywam czasem zbyt szczery i mogę mieć kilku wrogów, ale bez przesady.
-  Oni ciebie obrażali w tak ohydny sposób... musiałem... czułem, że wybuchnę jak nie zareaguję...
-  To ilu ich było? 
-  Pięciu...
-  Aż tylu?? To z kim ty się tak biłeś, że wolałeś iść na samobójcze starcie??
-  Żandarmi...
-  Nie rozumiem... Dla mnie to nie ma sensu w tym momencie. Niby co takiego mówili?
-  Jak skończyłem kolację to zacząłem powoli się zbierać w kierunku magazynów i stajni... Wtedy usłyszałem za rogiem, jak między sobą się śmiali i drwili... Z ciebie, Jean... Opowiadali sobie o gościu, który cały czas starał się dostać do żandarmerii, ale okazał się być sprzedajną dziwką na pożarcie tytanom... Mówili tyle okropnych rzeczy... Z początku nie wiedziałem o kim tak rozmawiali, ale jak usłyszałem nazwisko Kirschtein... 
-  Głupku... po co za mną się wstawiłeś? Było ich pięciu... Musiałeś wiedzieć, że nie dasz im rady...
-  I co z tego? Trzech z nich dostało niezły wycisk... Ale dwóch pozostałych mnie dorwało...
-  I wtedy oni zaczęli ciebie lać?
-  Ta... Ale przynajmniej wiedzą, by nie zadzierać z oddziałem zwiadowców... Te cholerne gnoje nie wiedzą nic o naszej pracy... O tych pieprzonych tytanach... Nie wiedzą nic o tobie... Było mi tak przykro... Nie mogłem tego słuchać, serce mi pękało...
-  Eren... jesteś tak niewyobrażalnie głupi. Dziękuję...

  Zamurowało mnie po tym co usłyszałem. Szlachetny głupiec... Nie spodziewałem się tego po nim. A teraz patrzy na mnie z taką intensywnością... Eren...

  Moje ciało oczywiście mnie nie posłuchało i pochyliłem się nad nim. Patrzę na niego próbując wybadać, co kryje w tych swoich oczach. Ciężko to opisać. Wzburzenie, wyczerpanie, troska, iskierka triumfu, przeszywający ból. I coś jeszcze, ale nie wiem co to. Jakby starał się to ukryć. 


  Zmęczony i obolały jestem, jak cholera... Głowa jakby mokra, ręce i nogi szczypią niemiłosiernie... Nic nie szkodzi. To wszystko jest niczym. Wystarczy mi, że mogę go zobaczyć. Zatroskanego, przejętego moim żałosnym losem. Tak jak myślałem, nie jestem tobie obojętny. Cieszy mnie to niezmiernie... Czasem jesteś kompletnym debilem, a mimo to skrywasz przed innymi tę lepszą część siebie.
Jean? Co się dzieje? Dlaczego się nade mną schylasz...?


  Nie wiem co się ze mną dzieje... Pewnie jestem dla ciebie beznadziejnym głupkiem... Musiałem to zrobić... Sam nawet nie mogę w to uwierzyć... Przytulanie innego faceta jest nie w moim stylu, wiesz?
Jesteś taki ciepły... czuję pod koszulą twoje wyraziste mięśnie, przyspieszone bicie serca... Moje też szybciej bije, a właściwie skacze jak szalone... Cholera, Eren... Dlaczego? Nie znam tego, dziwnie się z tym czuję... Nie powinno tak być, ale dzieje się inaczej... 

-  Eren... nie zrozum mnie źle... głupio mi tak... zbliżać się do ciebie... samo to tak wyszło ze mnie...
-  Cieszę się, że tu jesteś ze mną... ajj...
-  Za bardzo cię ścisnąłem?! Przepraszam, nie chciałem.
-  Spokojnie, nic mi nie jest... Jean...
-  T-tak...? - Dlaczego szepcze? I dlaczego ja też?! ehh.. Coraz gorzej ze mną...
-   Przybliż się... Czuję się trochę zmęczony i nie chcę się nadwyrężać...
-  Wystarczy? - Chyba powinno. Teraz ucho mam dosłownie przy jego twarzy. Ah... czuję płytki oddech przy swoim policzku... cholera, krew mi z głowy odpływa! To takie zawstydzające!
-  Jean... Znowu serce szybciej mi bije...
-  To chyba niedobrze. Czujesz, że odpływasz?
-  Nie w tym rzecz... Serce mało mi nie wyskoczy, klatka piersiowa boli i pali... ten ból jest inny od tego, który czujesz po uderzeniu...  Wszystko we mnie wariuje, kiedy patrzę na ciebie...
-  Eren... Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... no, wiesz...?
Starałem się z tym walczyć od dłuższego czasu... Jednak ostatnio coś się zmieniło... interesuje mnie to co robisz, gdzie jesteś, jaki masz wyraz twarzy... Nie mogę przestać patrzeć się na ciebie... Ciągnie mnie coś do ciebie, nieważne co by się działo... A ta bójka, którą wszcząłem... wydaje mi się, że chyba to dało mi odpowiedź, której szukałem...
-  Eren, proszę nie mów tego... nie zniosę tego jak to powiesz na głos... - Cholera... łzy mam już w oczach! Za dużo się dzieje, nie umiem tego wszystkiego powstrzymywać...
-  Jean... Sam nie wiem... Nie chce być inaczej... Jesteś mi bliski... na tyle, by to najwyraźniej powiedzieć... - Nieee!! - Chyba się w tobie zakochałem... nie umiem tego inaczej ująć... Czuję się zażenowany... Pewnie brzmię jak ostatnia ciota...

  Nieeee....!! Nie, nie nie.... Eren... nie wiem... nie wiem, co powiedzieć... co myśleć... kurwa, taki burdel mam już w głowie przez ciebie... Co jest? Łzy. Lecą z moich oczu. Nie patrz tak na mnie... proszę, przestań... przez to jest tego coraz więcej! W piersi coś boleśnie się zaciska ... Pierwszy raz kompletnie nie wiem co z tym mam zrobić... Nie wiem!
  
  Jean, nie smuć się. Mnie też nie jest łatwo. Nienawidzę takich sytuacji. Boli mnie coraz bardziej, kiedy widzę jak łzy bezwiednie spływają po twoich policzkach.. Nie chcę by to było czymś złym dla ciebie... Sam się sobie dziwię, że coś do ciebie czuję... proszę... nie patrz na mnie w sposób, jakbym zrobił ci wielką krzywdę... Ja naprawdę cię kocham, głąbie...!! I przez ciebie też zacznę beczeć jak nie przestaniesz...!! Jean!

  To się chyba już dzieje bez udziału mojej świadomości, nie licząc tego, że nic praktycznie nie widzę przez te cholerne łzy. Czuję szorstki dotyk na policzku, który delikatnie i stanowczo ściąga w dół. Roztaczające się ciepło wokół moich ust. Wszystko staje się takie jasne, czyste, niewinne... Cholera, Eren... Twoje usta... Dlaczego do tego dopuściłeś...? Nie umiem temu zaprzeczyć! Chcę, ale czuję wewnętrzny opór.. Mogę cię nie znosić, ale w pewnych chwilach nie potrafię...

Eren... to było takie... niesamowite... sam się sobie dziwię... Eren? Co się dzieje? Eren!!!

  Zemdlał po raz drugi... Wziąłem go do punktu medycznego w naszym oddziale. Wyjaśniłem powierzchownie przebieg wydarzeń, oczywiście omijając zawstydzające szczegóły. Hange, jak to ona, była strasznie zmartwiona stanem Erena. Wiadomo, jej pupilek od eksperymentów jest teraz poza jej szatańskim zasięgiem...


  Po wszystkim poszedłem do domku, gdzie z kilkoma chłopakami dzieliłem pokój. Położyłem się na łóżku i rozmyślałem o dzisiejszym wieczorze. O, Boże... Całowałem się z nim, w dodatku już po raz drugi! Ale tym razem było inaczej... Nie opierałem się jemu, w końcu sam do tego po części doprowadziłem... Powiedział, że się we mnie chyba zakochał... A co ze mną? Czy też się w nim zakochałem? Gdybym powiedział "nie" z pewnością bym okłamywał samego siebie... a gdybym powiedział "tak"... ? Boże, czy to się nigdy nie skończy?! Znowu płonę na twarzy... Czemu to mnie tak zawstydza? Czy z nim będzie w porządku...? Kiedy o nim myślę to wszystko we mnie skacze, brzuch dziwnie boli, serce przyspiesza... Eren, nie waż się mnie zostawiać samego z tym całym bajzlem, który mi teraz zafundowałeś...

Koniec części 2
Ciąg dalszy nastąpi...
>>>Część 1<<< 

2 komentarze:

Shiro Writer pisze...

Okokokok.
Od początku xDD
Jestem tu na bieżąco i zachwycam się wszystkim po kolei ^^
Aczkolwiek...komentuje dopiero dzisiaj, gdyż wcześniej miałam doła ~mniejsza~
Z snk lubię chyba wszystkie parringi, ale zdecydowanie króluje u mnie LLevix Eren. JEDNAKŻE! To opko jest tak słodkie, że można by przy nim pić śmiało herbatę bez cukru xdd A że Shiro lubi słodkie rzeczy....mmm udało ci się sprostać moim wymaganiom xd Czekam z niecierpliwością na next ;3

Pozdrawiam serdecznie i widzimy się w następnym komentarzu xdd

tereska pisze...

Hehe, dzieki dzieki ;p ostatnio mam taka faze na pisanie fików z SnK, ze moje palce nie nadazaja za wena jaka we mnie teraz buzuje;pp w parce ErenxJean widze duzy ukryty potencjal, dlatego zdecydowalam sie na pisanie o nich :)